wtorek, 9 kwietnia 2013

Kto bierze, ten wygrywa 03


Rozdział 3




Czułem się paskudnie. Jak on mógł mnie tak potraktować? Jak ja mogłem dać się tak potraktować? Wszystko mnie boli, bardzo boli, nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Nigdy bym nie przypuszczał, że mój pierwszy raz będzie tak okropny. Usłyszałem kroki, a po chwili uginające się łóżko. Nie chciałem, żeby był teraz obok mnie, nie chciałem, żeby chciał czegoś jeszcze ode mnie. Poczułem ramiona oplatające mnie w talii. Spiąłem się mimowolnie. Chyba to zauważył, bo pogłaskał mnie łagodnie po głowie. - Ciiii..., spokojnie, nie płacz już - powiedział zatroskany. Zatroskany? Nie, musiało mi sie wydawać. - Dlaczego...? - powiedziałem ledwo wydobywając głos przez łzy - dlaczego zrobiłeś to w taki sposób? - dodałem nieco pewniej, jednak ciągle drżącym głosem. Nie uzyskałem odpowiedzi, jednak nie miałem ani ochoty ani siły, drążyć tego. Szlochałem jeszcze jakiś czas, Sebastian zasnął ciągle oplatając mnie ramionami. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, poczułem się bezpiecznie w tych ramionach. Było to tak absurdalne, po tym jak mnie potraktował, jednak właśnie się tak czułem, mocno przywarłem do niego plecami i zasnąłem. 

                                                                        
                                                                       ***

Obudziłem się. Powoli otworzyłem oczy. Rozejrzałem się po pokoju i zacząłem sobie przypominać wydarzenia z poprzedniego wieczora. Byłem na koncercie z nowo poznanym chłopakiem. Sebastian... tak, tak miał na imię, ale co sie potem stało? Zastanawiałem się tak krótką chwile i sobie przypomniałem, przypomniałem sobie wszystko, jak szukaliśmy Nicolasa, jak potem przyszliśmy do domu i ... . Usiadłem gwałtownie, czego od razu pożałowałem.Poczułem ogromny ból w dolnych częściach ciała. Łzy napłyneły mi do oczu. - Znowu będziesz ryczał? - spojrzałem na Sebastiana opierającego się o framugę. - Nie...- i wbrew temu co powiedziałem, rozryczałem się, czułem jego wzrok na sobie. Nie chciałem płakać, szczególnie przy nim ale nie mogłem przestać, płakałem i płakałem, poczułem jak ktoś obejmuje mnie i tuli do siebie. Spojrzałem do góry i ujrzałem czarne oczy Sebastiana. - Nie wiedziałem, że jesteś taki delikatny - powiedział i jakby nigdy nic uśmiechnął się łobuzersko. Chciałem coś powiedzieć , ale nie wiedziałem co. On widząc moje zakłopotanie, zmienił temat - Dzisiaj jest impreza u Jake'a, pójdziesz ze mną? - Nie wiem, czemu ale poczułem się szczęśliwy, chciał iść ze mną na imprezę! Nie mogłem w to uwierzyć, nagle zapomniałem wszystko co mi zrobił, jak przez niego czułem się źle, zarzuciłem mu ręce na szyję i przytuliłem się do niego. - Chodź, weźmiesz prysznic, a ja poszukam jakiejś maści dla ciebie. 
                                                                                   
                                                                    *** 

Sebastian usiadł na kanapie obok Dominica. - Masz może jakąś maść? - spytał, wiedział że Dom od razu się domyśli o jaką maść mu chodzi. - Aż tak bardzo go zjechałeś?? - No...prawiczek, sam wiesz... - Ale ty chyba nie robiłeś z nim tak ostro jak zwykle- powiedział i spojrzał na przyjaciela, widząc jego wzrok wiedział, że jest źle.

________________________________________

Mialam juz nie dodawac notek, ale znalazlam moje stare wypociny, w sumie krotkie ale jakos nie moglam niczego dopisac, bo nie wazne co dopisalam, mialam wrazenie, ze to psuje xd 

wtorek, 23 października 2012

Kto bierze, ten wygrywa 02


Rozdział 2

Siedział na polanie i patrzył się w gwiazdy. I co ja sobie myślałem? Że pójdzie ze mną chętnie na koncert i pozna z kolegami? Boże, czemu się tak łudziłem? Chciałbym, aby Mike ze mną tu był, nie znam tu nikogo i czuje się samotny. 
Z zamyślenia wyrwało go lekkie szarpnięcie za ramię.
-Gdzie ty się włóczysz? Miałeś się trzymać blisko, ale nie...ty musiałeś gdzieś poleźć, a nawet nie znasz okolicy, czy ty wiesz gdzie w ogóle jesteś?! - darł się Dominic, słychać było troskę w jego głosie, ludzie zaczęli się na nich oglądać. Spuściłem głowę, wiedząc, że przegiąłem.
-No ja tylko...
-Co ty tylko??- przerwał mi - Przecież, jak bym Cię nie znalazł to jak byś wrócił?! No jak?- odpowiedziała mu głucha cisza- No pytam się!
-No...jakoś...- zacząłem dukać- jakoś bym wrócił?- mój głos brzmiał niepewnie.
-Jakoś byś wrócił?!- powtórzył za mną, czuł że zaraz mu coś zrobi, przecież jak by mu się coś stało to kogo by była wina? - Idziemy! - wrzasnął, szarpiąc mnie i ciągnąc w stronę domu- Jak mogłeś być taki lekkomyślny? Czy ty wiesz ile my Cię szukaliśmy?!
Szedłem ze spuszczoną głową, z oczu zaczęły mi płynąć łzy, wiedziałem, że źle zrobiłem ale czy on musiał na mnie tak wrzeszczeć? Zacząłem się go bać, szedłem za nim posłusznie, próbując nie rozkleić się do końca.

Weszli do domu i zdjęli buty.
- Ty Matt zostajesz z nami czy wracasz? - chciał to powiedzieć uprzejmie, ale ze względu na jego humor, wyszło to raczej zgryźliwie.
-yy...ja - speszony, spojrzał na Sebastiana- yyy...ja chyba...yyy
-zostanie- powiedział Sebastian- będziemy mieli jak spać?? przecież u Ciebie w pokoju, oba łóżka są zajęte – zwrócił się do przyjaciela.
-moja matka będzie dopiero jutro, więc możecie spać w jej sypialni- powiedział, obserwując jak Matt robi się coraz bardziej czerwony- a ty Nicolas na górę! Już! I spać!
- Dobrze- powiedział i zwiał szybko do pokoju.
- Zaraz wam wszystko naszykuje.

Dominic wymienił im pościel i zostawił ich samych.
- No to jak robimy?- zapytałem
-Co jak?- spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc.
- No jak robimy? Najpierw pod prysznic, czy może najpierw małe ruchańsko w łóżku, a później prysznic? Czy może najpierw ruchańsko w łóżku, a potem ruchańsko pod prysznicem?- W sumie po 2 godzinach szukania tego bachora, wróć bardzo ładnego bachora, nie bardzo miałem ochotę na seks, ale Matt wyglądał tak ślicznie, że aż chciało się go przelecieć mocno i niekoniecznie delikatnie.
-yy..no ale tak tutaj??- zapytał ze słodkimi rumieńcami, przez co jeszcze bardziej chciałem go wyruchać.
-no a gdzie? na dworzu?
-no nie...
-no to jak chcesz??Nie chce mi się tu tak sterczeć i czekać aż księżniczka się namyśli- nawet nie siliłem się na miły ton.
-yyy...no to może... najpierw ten...tego...no...- uśmiechnąłem się ironicznie, wstydził się nawet wypowiedzieć to słowo, czyli pewnie dziewica, po tym jaki był chętny do całowania na koncercie i macania, myślałem że jest bardziej doświadczony, ale w sumie to lepiej, wole dziewicze dziurki są tak przyjemnie ciasne. - no... wiesz o co mi chodzi..., a potem prysznic? - dokończył.
Nic nie odpowiedziałem, po prostu podszedłem do niego i go pocałowałem, chętnie rozchylił usta, z czego skorzystałem, zacząłem penetrować jego jamę ustną. Przejechałem po jego podniebieniu i zębach, a on zgadzał się na to, jakby czekał na moje pozwolenie czy może do mnie dołączyć, po krótkiej chwili zacząłem lekko trącać jego język, na co on natychmiast odpowiedział, zaczęliśmy się całować coraz żarliwiej i coraz namiętniej. Oderwałem się na chwilę i na niego spojrzałem, miał rozchylone, lekko napuchnięte od pocałunków wargi i obfite rumieńce na policzkach.
-Obciągnij mi - wyszeptałem mu do ucha, spojrzał na mnie trochę niepewnie ale posłusznie klęknął przede mną i nieporadnie zaczął rozpinać mi rozporek - spokojnie, nie denerwuj się, powoli...- wziąłem jego ręce w swoje i pomogłem mu rozpiąć rozporek. Wyjął mojego penisa i spojrzał na mnie nieśmiało.
-Ja nigdy nie robiłem, ja...- zarumienił się jeszcze bardziej i spuścił wzrok.
-Spokojnie...nie stresuj się - powiedziałem, w miarę łagodnie, co było niezwykle rzadko u mnie spotykane.
Spojrzał na mojego kutasa, zawahał się chwilę, jednak zaraz potem, wziął go buzi. Ooo tak... to mi się podobało, mój penis i jego słodkie usteczka na nim, ooo tak, zaczął poruszać głową, westchnąłem, zaczął robić to coraz śmielej, przejechał językiem po całej długości, po czym na powrót włożył go sobie całego do ust, po chwili doszedłem w jego ustach, dociskając jego głowę, próbował się odsunąć, ale mocno go trzymałem, więc chcąc, nie chcąc połknął całą spermę. Wstał i spojrzał na mnie, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
-Połóż się na łóżku- widząc jak się kładzie na plecach dodałem- na brzuchu. Podszedłem do łóżka, nie miałem zamiaru i nawet siły bawić się w grę wstępną, nie obchodziło mnie, że to jego pierwszy raz. Ściągnąłem mu spodnie i majtki.
-Może zaboleć- i z tymi słowami wszedłem w niego bez żadnego przygotowania, krzyknął i chciał uciec od przyczyny bólu, ale przytrzymywałem go mocno za biodra. Był tak przyjemnie ciaśniutki. Odczekałem chwilę delektując się jego wąską dziurką i zacząłem się w nim poruszać, nie zważałem na to, żeby mu było dobrze, chodziło o zaspokojenie tylko i wyłącznie mnie. Po kilku kolejnych pchnięciach spuściłem się w nim i wysunąłem się z niego. Opadł na poduszki, zwijając się w kłębek i szlochając.
-Idziesz pod prysznic? - pokręcił tylko głową dalej szlochając, więc wyszedłem i poszedłem się umyć.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Zamknięte drzwi 01

Rozdział 1


Szedłem korytarzem, byłem zmęczony po zajęciach, machinalnie szedłem w strone pokoju, i niechcący wpadłem na...Sashę!! Moje serce zaczęło być dwa razy szybciej.
- Cześć- powiedziałem czując jak miękną mi nogi.
- No hej- odpowiedział z lekkim uśmiechem. Między nami zapadła niezręczna cisza.
- Ja..no...-  jąkałem sie,chcąc przerwać ciszę zalegającą miedzy nami, lecz nie wiedząc co powiedzieć. Patrzyłem na jego wysportowaną sylwetkę, rozczochrane blond włosy, prosty nos, łagodne, aczkolwiek męskie rysy twarzy, och..i te jego blade, bardzo kuszące usta. Był niesamowicie przystojny. Tak- był gwiazdą szkoły, i tak- kochałem się w nim. No cóż, nie trudno sie zakochać w kimś takim, zwłaszcza jak się wie, że lubi zarówno dziewczyny, jak i (ku mojej uciesze) chłopców. 
-Wiesz... dobrze, że się spotkaliśmy - powiedział, a moje serce niemal wyskoczyło z piersi - mam problem z biologią, a słyszałem, że ty jesteś ekspertem - uśmiechnął się do mnie, a mi mina zrzedła...w sumie czego sie spodziewałem?? Że zaprosi mnie na randkę?? Że rzuci się na mnie i zacznie całować?? Że powie, że mnie kocha i chce ze mną być? Ha, marzenia. Chociaż.. perspektywa siedzenia z nim sam na sam...o tak! Wyszczerzyłem zęby na samą myśl, nie zdając sobie z tego do końca sprawy. Spojrzał na mnie dziwnie, a ja niewiedziałem o co chodzi.
- No to pomożesz mi?? - był ode mnie dwa lata starszy, i był dużo dalej z programem, ale ja kocham biologię, i kiedy tylko mogę to się jej uczę. Nie jestem kujonem czy coś w tym stylu... tylko do biologi mam taki zapał. Znowu zaczął się na mnie dziwnie patrzeć...
-Tak! - powiedziałem z większym entuzjazmem niż powinienem, poczułem jak rumieńce wypływają na moją twarz, spuściłem głowę chcąc je ukryć.
-Pasuje Ci jutro o 19?- spojrzał na mnie, wiedziałem, że zobaczył moje różowe policzki, przez co jeszcze bardziej się zarumieniłem.
-Pasuje- powiedziałem, chcąc uciec stąd jak najdalej.
-To o 19 u mnie w pokoju. Trafisz?- powiedział rozbawiony moim speszeniem.
-Trafię, cześć. - powiedziałem i pomknąłem do siebie. Jak tylko wpadłem do pokoju, szybko poszedłem do łazienki, odkręciłem kran i oblałem sobie twarz zimną wodą. Patrzyłem bezmyślnie w lustro. Jestem ładny wiem o tym, mam brązowe oczy i włosy, łagodne rysy twarzy, mały nosek, widocznie zarysowane usta, których nie jedna dziewczyna mi zazdrościła, do tego wszyscy powtarzają mi, że wyglądam niewinnie i naiwnie. Ale czy jestem w typie Saszy?? Czy on mnie wogóle lubi?? Stałem tak i rozmyślałem nad tym.
Moje rozmyślania przerwał Scott, który wszedł do łazienki.
- Chciałem się umyć, a ty sterczysz tu od pół godziny!- powiedział z wyrzutem. Zdziwiłem się, że upłynęło tyle czasu. Nie miałem ochoty słuchać jego narzekań, więc bez słowa, ominąłem współlokatora i opuściłem łazienkę.Od razu położyłem się na łóżko i zasnąłem.

***

W następny dzień nie mogłem się skupić na zajęciach, ciągle wyobrażałem sobie jak minie moje spotkanie z Sashą. Chciałem, aby była już 19, nie mogłem się doczekać, rozmyślałem nad tym jak by to było, jakby mnie pocałował, niemal czułem jego wargi na swoich, jak wsuwa mi język do środka i zaczyna przyjemnie drażnić moje podniebienie. Zadzwonił dzwonek kończący ostatnią lekcję, poszedłem do pokoju, z zamiarem odrobienia pracy domowej, ale w ogóle nie mogłem się skupić, wiec położyłem się na łóżku wyczekując odpowiedniej godziny.


Zapukałem do pokoju Szashy. Byłem mocno zdenerwowany. Otworzył mi drzwi z uśmiechem.
-Wchodź - Zrobiłem jak powiedział, jego pokój nie różnił się od innych dwa pojedyncze łóżka, dwie szafki nocne, biurko i drzwi prowadzące do łazienki. Stałem tam jak słup, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Siadaj pokażę Ci co muszę umieć- tego było od groma, do tego na początku bardzo wolno wszysto łapał, więc musiałem mu podawać zastępcze przykłady z codziennego zycia, czy porównując do sportu.
- Zaraz będzie sprawdzanie pokoi- powiedział Rayan leżący na łóżku, spojrzałem na niego zaskoczony. Kiedy on tu wszedł?? I jakim cudem go nie zauważyłem?? Zastanawiałem się gorączkowo -musisz się na chwile schować do łazienki.
- Przecież jest jeszcze za wcześnie na sprawdzanie pokoi - spojrzałem na niego jak na debila.
- Jest już po 22 drugiej pewnie już kończą sprawdzać drugi segment.
- Która jest??- niemal krzyknąłem
- No dokładnie 22.17, więc lepiej szybko zmykaj do łazienki. - szybko poszedłem do łazienki nie zapalając światła, gdy tylko zamknąłem za sobą, usłyszałem pukanie i otwieranie drzwi pokoju. Usiadłem na podłodze, ciemność jaka tu panowała, przywołała stare niemiłe  wspomnienia, skuliłem się, chcąc by sie to jak najszybciej skończyło.
- Alan? Stało sie coś??- słysząc głos Sashy, podniosłem głowę.
- Poszli już?
-Tak, ale czy coś sie stało??- zapytał z troską, ale ja nie potrafiłem mu tego wytłumaczyć, nie chciałem mu wytłumaczyć.
- Wszystko w porządku - jakby na potwierdzenie swoich słów, szybko wstałem- Tylko co ja teraz zrobię?? Jak mnie przyłapią to mnie zawieszą!
- Dlaczego mieliby Cię przyłapać?
- Bo pilnują korytarzy, a inaczej sie nie dostane do pokoju? - powiedziałem sarkastycznie.
- To zostaniesz tutaj i będziesz spał ze mną - patrzyłem na niego czerwony jak burak.
-Cc...c..coo..?
- No położymy się razem, przecież Cie nie zjem- powiedział swobodnie.
Byłem przeszczęśliwy i jednocześnie onieśmielony. Zapadła cisza.
- Nie mam piżamy - powiedziałem w końcu skrępowany.
-Dam Ci moją jakoś starą bluzkę, to włożysz, dobra?- tak!tak!tak! Byłem przeszczęsliwy.
- Ok- powiedziałem entuzjastycznie.


Po kolei sie umyliśmy, ja byłem ostatni, więc jak wyszedłem z łazienki Sasha już leżał na łóżku, powoli podszedłem do łóżka i wsunąłem się pod kołdrę.
-Co ty taki spięty? Rozluźnij się- uśmiechnął się do mnie. Chciałem się rozluźnić ale nie mogłem, było za ciemno, w pokoju zawsze miałem włączone światło przy łóżku. Zaczynałem się lekko trząść, chciałem mu powiedzieć, żeby włączył lampę, ale co on by na to powiedział?? Uznałby mnie za tchórza, pewnie nie chciałby...
-Czemu się trzesiesz?? - spytał z troską, głaszcząc mnie po głowie.
- Ja...- spojrzałem na niego, ta troska trochę mnie zdziwiła,w końcu pomyślałem: raz kozie śmierć, nie wytrzymam w tej ciemności- ...boje się ciemności.- spuściłem głowę i skuliłem sie oczekując wyśmiania z jego strony, ale ku mojej uldze nic takiego nie nastąpiło. Zapalił tylko lampkę koło łóżka.
- Już dobrze? - zapytał i przytulił mnie do siebie. W jego ramionach poczułem się, jakby przytulał mnie Aleksander, dzięki czemu czułem się bezpiecznie, pokiwałem głową na tak, ułożyłem się wygodniej, mocno do niego przywierając i po chwili byłem już w krainie morfeusza.

sobota, 18 sierpnia 2012

Kto bierze, ten wygrywa 01

Rozdział 1

Obudziło go mocne szarpniecie. Powoli otworzył oczy i ujrzal swojego brata.
-Co ty do cholery robisz? - spytal zaspanym, lecz zdenerwowanym głosem.
-Budzę Cię, nie widzisz??
-WYNOCHA Z MOJEGO POKOJU! RAZ!
-Nie drzyj sie na mnie, bo powiem rodzicom i nigdzie nie pójdziesz- powiedzial złośliwie.
-Mały szczyl!- powiedział zdenerwowany- w ogóle to która godzina?
-Za piętnaście osiemnasta
-Kurwa, spóźnię się! - Zerwał sie z łóżka, wyjął szybko ciuchy z szafy i poszedł wziąć prysznic.

Zszedł na dół i poszedł do salonu. Był on średniej wielkości, urządzony w nowoczesnym stylu. Na ścianie wisial 52 calowy telewizor, pod nim niska koloru ciemnego brązu komoda. Na środku salonu stała kremowa skórzana kanapa, a obok jeden fotel z tego samego kompletu.  Na przeciw stał niski stolik tego samego koloru co komoda,a kontrast kolorów nadawal salonikowi nowoczesne wrażenie.  W  rogu byl kominek, gdzie niegdzie wykonczony marmurem .Zobaczyl mamę siedzącą na kanapie i podszedł do niej.
-To ja mamo idę- powiedział.
-Weź brata
-Co? Chyba żartujesz nigdzie go nie będę brał!
-W takim razie nigdzie nie idziesz...
-No chyba żartujesz??- powiedzial już lekko zdenerwowany.
-Nie,nie żartuję, albo bierzesz brata albo nigdzie nie idziesz i nie dyskutuj!
-Ale...-zaczął powoli tracąc nadzieje.
-Żadne ale! Bierzesz go albo siedzisz w domu.- powiedziała twardo.
Poszedł pod schody mamrocząc przekleństwa pod nosem.
-Nick!!! Złaź na dół!- krzyknął wściekły. Młody odrazu zszedł gotowy na dół.- O ty mała gnido, wiedziałeś o wszystkim!
-Oczywiscie, ze wiedziałem- powiedział pokazując mu język.

Dochodzili już do miejsca spotkania z Sebastianem.
-Tylko pamiętaj, masz sie trzymać blisko mnie, nie pić alkoholu i  nam nie przeszkadzać w jakikolwiek sposób.
-Dobra, nie będę- powiedział, żeby uciszyć brata, który od 20 minut, powtarzał mu w kółko jedno i to samo.
- Elo stary!- przywitał się Dom ze swoim kumplem. Miał on czarne pocieniowane włosy do ucha, grzywkę, która wpadała mu do ciemnych jak węgiel oczu, miał jasną cerę i wyraziste rysy twarzy. Był wysoki i dobrze zbudowany. Ubrał się w czarną wypraną koszulkę z nazwą zespołu rockowego i trochę ciemniejsze dzinsy.
-Po co go zabrałeś? Bedzie nam tylko zawadzał- powiedzial na wstępie z irytacją w głosie.
-Musiałem, matka by mnie nie puściła, gdybym go nie zabrał.
-Słabo ,ale skoro juz tu jest to chyba nic nie da sie poradzić-spojrzal na młodego- Tylko masz nam nie przeszkadzać,  rozumiesz?
-Taa, rozumiem- odparł sfrustrowany.

***

Szedł za chłopakami, trzymając się z tyłu jak mu kazali. Był zły, że tak go potraktowali, przecież miał juz 15 lat, nie był dzieckiem! Nie po to przekonywał mamę, żeby powiedziała Dominicowi aby go wziął, by teraz iść jak ten glupek...Nagle wpadł na kogoś, a tym kimś okazał sie Sebastian.
-Uważaj trochę- powiedzial Seba.
- Sorry, nie chcący.
-To chwile tu jeszcze postoimy- oznajmił Dom.
-Po co? - zapytał zdziwiony.
-Może spotkamy jakieś dupy idące na koncert debilu.
-Aha- odparł speszony, że nawet o tym nie pomyślał.

Ze zdziwieniem patrzył jak Sebastian komentuje wygląd nie tylko dziewczyn ale i... chłopców. Po paru minutach Sebastian poszedł zagadać do jakiegoś chłopaka. Chwilę później podszedł do nich z nowo poznanym i go przedstawił.
- To jest Matt. - Był to szczupły, średniego wzrostu brunet o brązowo-zielonych oczach,  ładnych rysach twarzy i małym zadartym noskiem, nadającym mu uroczy, choć nieco dziecięcy wygląd.
- Cześć wam - powiedział z uśmiechem.
- Siema, Dominic jestem, a to mój brat Nikolas- powiedział wskazujac na brata.- Wchodzimy?
 -Ty nikogo sobie nie szukasz?- odparł pytaniem na pytanie Sebastian.
-Może w środku kogoś poznam.

Miał dość, tylko siedział i sie nudził,  Sebastian z Mattem całowali się już od kilku dobrych minut, a jego brat flirtował sobie z jakąś laską. No i co ja mam ze sobą zrobić? Muszę stąd iść, i to jak najszybciej. Wstał i zaczął przedzierać sie przez tlum ludzi.

***

-Seba! Nie ma Nicka!- powiedział spanikowany, odciągając bruneta na bok.
-Jak to nie ma? - odpowiedział, obojętnym tonem.
-No niema! Musimy go znaleźć!- pociągnął Sebastiana za sobą, widząc że Matt również szedł za nimi, w sumie to lepiej, dodatkowa para oczu nigdy nie zaszkodzi.


________________________________________________

Za jakiekolwiek błędy przepraszam, dopiero zaczynam pisać, więc proszę o wyrozumiałość. Jak by ktoś jakieś sugestie, to chętnie posłucham.